W czasach, gdy statystyki przemocy wyglądają jak scenariusz filmu katastroficznego, zespół naukowców z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa przyniósł światu nieoczekiwaną iskierkę nadziei. Okazuje się bowiem, że pomimo ogromnego nasycenia łopatami w społeczeństwie amerykańskim, ilość przypadków przemocy z ich udziałem jest zaskakująco niska. Tak, to nie żart – wygląda na to, że naród wciąż potrafi posiadać narzędzia ogrodowe i nie walić się nimi po głowach.
Autorka badania, Elizabeth Lopes, podkreśliła, że nawet w środku zimy, kiedy łopaty śnieżne są w użyciu niemal codziennie, szansa, że dziecko przypadkowo pozbawi życia kolegę przez „odśnieżeniową dekapitację”, jest niemal zerowa. Eksperci uznali to za „statystycznie krzepiące”.
Z badania wynika również, że przypadki łopatowych napaści – takich jak „smacknięcia”, „thwacknięcia” czy klasyczne „bonknięcia” – są niezwykle rzadkie. Przeciętny Amerykanin, choć ma w szopie przynajmniej dwa rodzaje łopat, wciąż nie uznał ich za efektywny środek rozwiązywania konfliktów społecznych. Społeczeństwo najwyraźniej woli trzymać się tradycyjnych metod, takich jak krzyk w internecie lub bójka w Walmartcie na gołe pięści.
Lopes uspokoiła, że nie odnotowano ani jednego przypadku masowego „łopatobicia” w szkole, co – w kontekście ogólnej sytuacji w USA – brzmi jak wiadomość warta narodowego święta. Zaznaczyła jednak, że dane dotyczą jedynie pełnowymiarowych narzędzi, a osobna analiza będzie dotyczyć morderstw przy użyciu kielni ogrodowej.
Naukowcy planują kolejne badania w obszarze przemocy z udziałem grabek, motyk i konewek. Na razie jednak społeczność akademicka świętuje ten mały sukces – w końcu w świecie pełnym chaosu, to naprawdę pocieszające, że chociaż łopaty zachowują się przyzwoicie.




Dodaj komentarz