Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych postanowiła osłodzić pracownikom trudy urzędniczej egzystencji, kupując 750 zestawów czekoladek z własnym logo. Bo przecież nic tak nie buduje relacji między zatrudnionym a aparatem państwowym jak bombonierka z orzełkiem. Całość kosztowała skromne 19,3 tys. zł, co w przeliczeniu daje średnio 26 złotych za sztukę.
Czekoladowa integracja, czyli „budowanie pozytywnego, wewnętrznego wizerunku relacji z pracodawcą”
Według tłumaczeń dla kontrolerów NIK, celem akcji była „promocja wewnętrzna”, czyli, jak rozumiemy, stworzenie wrażenia, że RARS to nie biurokratyczna machina, lecz świąteczny renifer rozdający praliny i przyjaźń. Problem? Ustawa o rezerwach strategicznych przewiduje magazyny zboża, maseczki i paliwo, ale o czekoladkach nie pisze nic. Nawet w przypisach.
NIK: to nie promocja wewnętrzna, to nieprawidłowość o smaku nadzienia malinowego
Najwyższa Izba Kontroli, znana z tego, że nie ulega urokowi czekoladowych gestów, zakwalifikowała zakup jako klasyczną nieprawidłowość. To tak, jakby ktoś kupił karetkę, ale zamiast noszy wsadził do środka ekspres do kawy. Niby coś pomaga, ale jednak to nie to.
Cukier w szafie, chaos w papierach. NIK znalazła więcej
Czekoladki to dopiero początek. Z raportu NIK, który opisano jako pierwszy w „Rzeczpospolitej”, wynika, że RARS to nie agencja, a zbiorowy eksperyment z pogranicza administracji i pantomimy. Bałagan, niejasności, decyzje bez podstawy prawnej – wszystko, co kocha każdy audytor z zapędem do zaznaczania czerwonym flamastrem wszystkiego co popadnie.
Zmiana władzy, ten sam smak: lekko przeterminowany Choć poprzedni prezes został odwołany już ponad rok temu, atmosfera w RARS pozostała stabilnie nieidealna. Nowy zarząd co prawda nie dokupił czekoladek, ale nie rozpędził też mgły proceduralnej unoszącej się nad agencją o zapachu lukrowanej niekompetencji.




Dodaj komentarz