Dorośli Chińczycy odzyskują spokój ssąc smoczek. Stres? Depresja? Bezsenność? Zamiast terapii, leków czy wycieczki do lasu — oto najnowszy hit w Chinach: dorosłe smoczki. Tak, te z epoki, gdy twoim największym zmartwieniem było, że ktoś ci zabrał grzechotkę.
Tysiące chińczyków kupuje smoczki dla dorosłych za równowartość od 5 do nawet 300 złotych za sztukę, by – cytujemy – „poczuć się jak bobas” i „uspokoić się podczas pracy”. I nagle wszystko staje się jasne: jeśli dorosłość boli, to może trzeba się cofnąć do momentu, zanim zaczęła?
Psychologia regresji: bo czemu nie cofnąć się mentalnie do czasów, kiedy jedyną odpowiedzialnością było nie narobić w pieluchę
Chińscy psycholodzy wyjaśniają ten trend jako klasyczny „fenomen regresji” – czyli: masz kredyt, toksycznego szefa i 12 nieodczytanych wiadomości od mamy, więc podświadomie próbujesz wrócić do czasów, kiedy twoje życie składało się z mleka, snu i tulenia.
Co mówią użytkownicy?
Na chińskich platformach e-commerce smoczki dla dorosłych sprzedają się jak świeże bułeczki. W recenzjach czytamy:
„Praca mniej boli, gdy gryzie się gumowy kawałek plastiku.”
„Zasypiam lepiej niż po medytacji i melisie.”
„Czuję się jak noworodek – spokojny i pełen sensu życia.”
Ale lekarze mówią: może nie róbcie tego. Albo przynajmniej nie non-stop.
Niestety, nie wszyscy dają się porwać urokowi niemowlęcej euforii.
Dr Tang Caomin z Huaxi College ostrzega: „Szczęka dorosłego to nie szczęka niemowlaka” – co, przyznajmy, powinno być oczywiste, ale świat chyba potrzebował przypomnienia.
Długotrwałe ssanie może prowadzić do:
- bólu stawów skroniowo-żuchwowych,
- problemów z otwieraniem ust,
- uszkodzeń błony śluzowej,
- i do czegoś tam jeszcze (średnio znamy chiński).
Wnioski?
Zamiast stawić czoła dorosłości, tysiące ludzi wraca do czasów, gdy żyli mlekiem i kreskówkami. Rynek smoczków rośnie, a z nim pytania o granice absurdu.




Dodaj komentarz